Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mylicie się baronie...
— Nie mylę się kapitanie, nie mylę... despotyzm tak zawalał te kloaki, że do czyszczenia ich potrzeba rąk brudnych.... przyjdą je potem ludzie czyści, zaperfumować swą cnotą. Rewolucje są fatalne... i do nich nie tacy ludzie jak wy, ale tacy jak ja, co w nic nie wierzą, najlepiej służą... kto się będzie unosił wspaniałomyślnością, musi zostać oszukanym... dziś pan darujesz życie człowiekowi, który cię jutro za to powiesić lub rozstrzelać każe.
— Nie zabraknie mi energii, przerwał Sierakowski, gdy do działania przyjdzie... ale co we mnie rodzi ją? oto pragnienie wielkie, szlachetne... nie chcę, nie mogę go brukać niczym, co na wysokości jego nie stoi...
— Ale dajcież mu pokój, — rzekł Naumów, nie przekonamy go, on jak nie patrzał na strzelanie do bezbronnego tłumu, jemu jak mnie nie zabito brata, nie raniono siostry... w nim nie wre zemsta...
— Wre! wre! zawołał Sierakowski — ale zemsta wyższa, szlachetna, dam życie i zobaczycie, nie wyniosę go z tej pracy, położę na ołtarzu Ojczyzny... ale nie chcę się skalać i nie chcę, aby się drudzy kalali... Zemsta! myślicież, że nie pamiętam wszystkich męczenników naszych, począwszy od Rejtana do Łukasińskiego? myślicie, że nie pomnę ile dzieci porwano Polsce, aby z nich małpy porobić, ilu spodleniami chłostano nas, ile wypiliśmy żółci, łez... i piołunu! Ty mścisz się za brata i siostrę, ja za naród cały, za tysiące, za miliony, ale chcę być godzien tych, których zgon pomści — śmierć moja.