Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Moskal.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śląc o niej, nie pojmował, jak choć na chwilę serce jego bić dla niej mogło. Ponieważ na dom Bylskich z powodu wiadomego z nim pokrewieństwa oczy były zwrócone, Naumów oddalając się z Warszawy, nie mógł pożegnać chorej ani się z nią zobaczyć. Wstyd mu było pisać, bo po polsku i kilku słów nie umiał. Ale spodziewał się, jak tylko rana się zagoi powrócić potajemnie do Warszawy i pracować dalej około sprawy, w której teraz całe się jego życie zamknęło.

∗             ∗

Kilkanaście miesięcy upłynęło od opisanych wypadków. W Królestwie trwał zawsze ten stan walki i niepewności, którego pierwsze symptomy objawiały się przy zjeździe trzech monarchów w Warszawie. Rząd szukał rozmaitych kombinacyj, wyznaczając na przemiany ostrych i łagodnych ludzi, a nie umiejących niczym zadowolnić narodu, pragnącego niepodległości. We wszystkich jednak usiłowaniach jedna tkwiła myśl rozmaicie przebierana, surowości i terroryzmu. Że po rewolucji 31 roku, pod ostrym rządami Paszkiewiczowskimi, Królestwo prawie było spokojne, że spać się zdawało zdrętwiałe, wnosili politycy zamkowi, iż tego doświadczonego środka surowości znowu użyć było potrzeba. Nie zastanawiali się nad tym, że te trzy dziesiątki lat, to ciśnienie narodu wyrobiło właśnie rok 61 i następne. Coraz bardziej w Petersburgu, w Moskwie, w sferach rządowych utwierdzano się w przekonaniu, że ustępstwami nic się nie zrobi, że trzeba gnieść i dusić. I największym ustępstwem