Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiele ich będzie potrzeba?
— Sądzę że pięć wystarczy.
— Wyliczę je chętnie.
Po tych słowach, zmiękczony tak niespodzianą łatwością pana posła, starosta wyciągnął rękę nieutrzymując swej radości i rzekł:
— A zatem, macie moje słowo, jedziemy razem do Porajowa i tam oświadczycie się solennie, poczem nastąpią zaręczyny wasze.
Maleparta uścisnął starostę, ale zimno i nieokazując żadnego ukontentowania, okupił on ogromnemi ofiarami swoje przyszłe ożenienie, zawarte przez próżność i dumę. Pocieszał się w duszy, że raz ożeniwszy, potrafi wszystko jak zechce przerobić, i tylko te pięć tysięcy czerwonych złotych, uważał za zupełnie stracone, które przyrzekł dać staroście, reszty był pewien że odzyska. Tak się rozeszli, pomówiwszy jeszcze o interesach i tając oba przed sobą najważniejsze, gdy się na pozór bardzo serdecznie wynurzali. W kilka dni potem, upakowano kuchnie i piwnice i oba ruszyli do Porajowa.