Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A! a widzisz jegomość, więc byś się ożenił? — Przerwał radośnie pan Atanazy. A widzisz!!
— Ale to tylko, gdyby dobrze a łatwo.
— Jegomość bo wszystko chcesz tak jak z płatka wywinął, i że się udało dwór, dom urządzić bez kłopotu, to i ożenićby się tak chciało. Jeszcze może, żeby i narzeczoną do domu przywieźli? Cha! cha!
— Przyznam ci się rotmistrzu, że kłaniać się nie lubię i nie będę.
— I jegomość chce jeszcze żeby się jemu pokłoniono?
— Pozwól, rotmistrzu, że kiedy dając fortunę taką, wyciągam rękę.
— Więc jegomość chcesz dać fortunę? — Zagadniony w ten sposób mecenas pomięszał się:
— Dać? albo mówiłem że dam? To się rozumie, że używać jej będzie ze mną.
— E! to wcale co innego! — odparł rotmistrz.
— Chciałeś żebym się jej zrzekł! A! a! nie takem głupi! — śmiejąc się zawołał mecenas.
— Ale jednak coś musisz dać, będąc wdowcem, a jeźli się ożenisz z panną, to secundum vetustas consvetudines zapis nieuchronny.
— Zapewne, coś nie coś.
— Z jegomościnej fortuny, to i to coś będzie jeszcze dobre. A dalipan — dodał rotmistrz — jakem mu radził zmienić tryb życia, tak bym mu teraz życzył ożenić się. Co u licha! Tak samemu jednemu gawęczyć, bez familji, bez dzieci, fortunę niewiedzieć tam komu porzucić! Życie bez celu, bez nadziei.
— Ja sam to mówię! — rzekł mecenas. — Ale niechaj no się wprzód co trafi.
— Ot, wiecie co — zawołał zbierając się na odwagę i mentalnie żegnając rotmistrz. — Ot! wiecie co, chociaż nasza znajomość krótka, i nie mogę się zaszczycać ufnością, na którą non merui, dałbym wam jeszcze jedną radę.
— Słucham jej.
— Powiem wam, (pan Atanazy zbliżając się do rozwiązania węzła, ciężko wzdychał, pot ocierał, bełko-