Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ III.

Przed gankiem Grabowego dworu (tak zwal się jak wiemy główny folwark i mieszkanie tymczasowe Maleparty) zatętniało, zadzwoniło, zakaszlało i zakrzyczało.
— Hej! słyszysz — wołał na całe gardło rotmistrz, tak aby głos jego doszedł zamkniętego w izbie swojej dziedzica — a gdzie wasz rządzca?
— Nie ma rządzcy — odpowiedział gniewny.
— A gdzież? pojechał dokąd?
— Pojechał i nie wróci.
— Cóż? na tamten świat?
— Nie, ale go wypędził dziedzic.
— Aboż jest wasz dziedzic?
— A jest.
— Dawno przyjechał?
— O już koło dwóch tygodni!
— Proszę! i nikt o tem nie wiedział! — Rotmistrz siedział na koniu i krzyczał na całe gardło, chcąc krzykiem tym wywabić na ganek Malepartę. Jakoż zaciekawiony wyszedł nareszcie.
Na widok dziwnej postaci i surowego oblicza mecenasa, którego fizys wcale ujmującą nie była i obiecywała to, co dotrzymywał charakter, uczuł się rotmistrz czegoś nierad, niekontent i niespokojny. Zdjął czapkę, pozdrowił i spytał:
— Z kimże mam honor mówić?
— Z tutejszym dziedzicem.
— Bardzo mi przyjemnie. Do usług waszmości, jestem rotmistrz Atanazy Bryndza, kuzyn i dwornik jaśnie wielmożnego starosty Poraja, sąsiada tutejszego, z Porajowa, przybyłem do Imci pana rządzcy, ale widzę go nie ma. Korzystam ze zręczności, aby (dodał zsiadając już z bu-