Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pisany wyraz. — Zbójca. — Spuścił oczy, zadrżał.
Poprowadzono ich do błogosławieństwa, które naówczas udzielali nie tylko rodzice, krewni, goście, ale nawet starzy słudzy i każdy kogo spotkano na drodze. Maleparta bezprzytomny dał się poprowadzić, Zuzanna płakała, sam starosta uczuł łzy na oczach — dawno nie widzianych gości.
Wstąpili do izdebki p. Katarzyny, która w milczeniu, dała błogosławieństwo swoje, nareszcie drogą suknem pąsowym wyłożoną, przeszli do kaplicy. Już byli na progu, gdy Maleparta ujrzawszy dwie osoby stojące u wejścia zadrżał i o mało nie krzyknął, ale udawszy że się pośliznął, poszedł dalej. W progu stał przechrzta uśmiechający się złośliwie i — Nastazja. Nastazja odarta, rozczochrana, pijana, z małem dzieckiem na ręku. Uśmiechała się ona Maleparcie i ręką posłała mu pocałunek. Nikt go szczęściem nie widział, prócz niego. A całus wszetecznicy upiekł go jak gorące żelazo.
Stanęli u ołtarza.
Stary, poważny proboszcz miejscowy, błogosławił nowożeńców parę. Maleparta pod wrażeniem świeżej rozmowy z przechrztą i przerażony widokiem Nastazji, której wzrok spotkał na drodze do ołtarza, machinalnie odpowiadał na pytania, plątał się w nich, i pokilkakroć jedno powtarzać musiał. Wszyscy to dziwne roztargnienie postrzegli. Nareszcie zdało się, że począł z niego wytrzeźwiać się i podniósł głowę; ale w tem oczy mu słupem stanęły, nieruchome, zdziczałe i tak pozostał do końca obrzędu, o którym oznajmić mu musiano. Zuzanna widziała wszystko ukradkiem, i serce jej biło żywo, pod niepojętem dla niej wrażeniem.
Gdzie patrzyły oczy Maleparty zwrócone na ołtarz? zwrócone mimowolnie i w jedno miejsce wbite. Nad ołtarzem, dla oczów jego tylko ukazały się dziwne, drugim niewidzialne postacie.
Stała Rózia blada, stała wynędzniała jej matka, stał z rozkrwawioną piersią pan Szczuka, z rozbitą głową pan Górski, stały w wielkiej ciżbie smutne postacie,