Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom III.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dwakroć się śmiał mocniej i zacierał ręce zwycięzko.
W niedzielę wieczorem dopiero ślub miał się odbyć.
Cały wieczór sobotni i ranek niedzielny spłynęły na hucznej zabawie, na kielichowaniu, próbowaniu koni, strzelaniu, rozprawach, wśród niezachmurzonej niczem wesołości.
Gdy w niedzielę przyszło Zuzannie upaść znowu do nóg ojcu i ciotce, i pomyślała, że na zawsze opuści Porajów, pójdzie w świat z obcym człowiekiem, przyszły jej na myśl groźne słowa ciotki, serce zabiło ze strachu niewymownego i zachwiała się na chwilkę, ale już było zapóźno! We łzach ubierała się w białą suknią ślubną, w zielony wianek dziewiczy, pod który podłożono dukat węgierski z N. Panną i kawałek cukru. Uważano, że cukier stoczył się z pod wianka panny młodej i pod nogami przechodzących rozdeptany został.
Była piękną w tym swoim stroju weselnym Zuzia, świeża, rumianna, biała i we łzach, jak ranek wiosenny w kroplach rosy.
Nie jeden młody krewniaczek westchnął, patrząc na nią i żałując ślicznej czarnobrewki, którą za starego wydawano. Nikt nie wiedział, że szła dobrowolnie i z ochotą, a patrząc na łzy, domyślano się tylko woli starosty.
Zmierzchało i w kaplicy zamkowej oświeconej, przystrojonej w kwiaty i kobierce, już się cisnęła sług ciżba, mieszczanie, szlachta okoliczna, dworacy. W dziedzińcu wrzawa była nieustanna, ustawiano moździerze do wiwatów, wytaczano beczki piwa i miodu dla czeladzi i dworni, wnoszono stoły, które zastawić dla nich miano. Muzyka przygrywała na wieżowym balkonie, zamek świecił cały, szumiał, weselił się, huczał.
Maleparta tymczasem ubierał się do ślubu i otoczony mężczyznami, wdział był już bogaty kontusz biały, na złotolity żupan obwiązał się pasem tureckim, przyczepił karabelę do boku, wziął czapkę białą z czaplą kitą i spinką ogromną błyszczącą. Wychodzili z baszty