Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom II.djvu/98

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.

    kompletne uczucie pragnienia, wprędce zagasłe bez skutków. Usiłował je wznowić i zbliżyć się do żony.
    Powolnie więc lżejszą coraz czynił jej niewolę, natchniony ciekawością raczej niż innem uczuciem, jakeśmy powiedzieli, postarał się dla Rózi o wszystko co do wygód potrzebnem było. Niewiele to kosztowało, bo izba w której fanty złożone były dostarczyła towarów, sprzętów, sukien i strojów. Posyłając Rózi to wszystko przez sługę, sam się nie pokazywał jej jeszcze — ona stale odpychała wszystko, i dziwił się Maleparta dowiadując od starej posłanniczki, że żona nic z jego darów do ręki nie wzięła. Postanowił nareszcie sam być u niej.
    — Mniejsza tam o tę głupią moją fantazję sprobowania miłości, bo to musi być dzieciństwo i nie stoję o to. Ależ moja łagodność powinnaby upamiętać tę kobietę i przywieść do zgodzenia się na ten podpis, którego siłą wymódz nie potrafiłem.
    Tak w tej chwili nawet, rachował jeszcze i spekulował.
    W izbie Rózi znalazł on wszystko jak było: przysłane przez niego dary leżały nietknięte w kącie na kupie, ona w podartej sukni, blada, siedziała w kątku na dawnem swojem miejscu. Na widok Maleparty, podniosła oczy i spuściła je szybko wzdrygając się.
    — Napróżno przychodzisz — odezwała się — nie podpiszę.
    — Nie przychodzę po podpis twój — odparł mecenas.
    — O! nie zwiedziesz mnie — odpowiedziała.
    — Masz prawo mi nie wierzyć, rzekł Maleparta, ale czas cię przekona żem się odmienił bardzo.
    — Kłamiesz jak zawsze.
    — Nie ma więc sposobu na upór, rzekł dalej mecenas: jam się zmienił, ciebie dobre obejście odmienić nie potrafiło, jak złe nie mogło zmiękczyć. Nie wierzysz mi?
    — Nie wierzę.
    — Skarżyłaś się nie raz na złe obejście, na niedostatek, na ubóstwo, opuszczenie, czemuż nie korzy-