Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom II.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Stanowczo?
— Nie mam jak jedno słowo.
— Jestem więc posłuszny — rzekł mecenas zbliżając się i głos podnosząc. — Niech bedą świadkowie na to co powiem, tem dla mnie lepiej. Wczoraj jeszcze przepraszałem, dziś odwołuję przeproszenie upokarzające i domagam się satysfakcji, bo mam w ręku dowód, żeś wielmożny pan nie był obcym mojej niewiernej żonie i zostawał z nią w stosunkach tak ścisłych, żeś i bogatych na skorumpowanie jej darów nie szczędził. Oto jest — dodał, dobywając spinki z zanadrza i ukazując ją wszystkim — oto jest znaleziona przezemnie spinka, należąca do niego, jak świadczy własnoręczny napis mojej żony, na obwijającym ją papierze, pozwolicie mi mniemać, że wy, a nikt inny jesteście porywcą niewiernej.
Pan Stanisław przez chwilę stał zarumieniony i zmieszany, wszyscy na niego zwrócili ciekawe i badawcze wejrzenie. Maleparta zdawał się tryumfować.
— Nie zapieram się tej spinki — zawołał deputat po chwili.
— Biorę waszmość panów za świadków jako się do niej przyznał! — zawołał mecenas, obracając się do koła.
— Tak jest, przyznaję się do niej — rzekł pan Stanisław — ale potrzeba abym wytłómaczył, jak i kiedy dałem ją żonie wielmożnego pana.
— O tłómaczenie nie trudno — krzyknął złośliwie Maleparta, chowając corpus delicti za nadrę.
— Posłuchajcie mojego — rzekł surowo deputat. — Przechodziłem ulicą przypadkiem mimo mieszkania wielmożnego pana, gdy jego żona, zaledwie mi z twarzy znajoma...
— Pewnie dla tego żeście się waszmość tylko po nocy widywali — rozjuszony zawołał Maleparta.
— Proszę cię milcz, bo tą pięścią po raz drugi pysk ci zaprę — zawołał Górski w gniewie podnosząc rękę: — twoja żona wybiegła w rozpaczy, wołając księdza do umierającej matki, po którego ty posłać nie chciałeś. Zaklęła mnie, abym go zwołał i obłąkana prawie jęła