Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom II.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w nim, jeśli nie na zawsze, to przynajmniej do jakiegoś czasu. Dodawała, że wiedziała o majątku na nią przypadającym, o funduszach jakie mieć była powinna i chciała je odzyskać, aby je rozpisać kościołom i klasztorom, zapewniając tylko sobie przyzwoite utrzymanie do śmierci. List Rózi nie zawierał wymówek i gróźb, spokojne tylko wyznania. Zgniótł go w ręku przeczytawszy mecenas i wrzucił w kieszeń, a że nie miał już co robić na sądach, zabierał się do wyjścia.
Zastąpił mu drogę jeden z palestry, jeden z tych co najdalej byli zawsze od Maleparty i których on instynktowie za nieprzyjaciół swych uważając, nienawidził. Zdziwił się niepomału, postrzegłszy że ku niemu zmierza pan Zawada i pozostał w miejscu.
Pan Zawada mógł mieć już dobrze lat sześćdziesiąt, włos mu siwiał na głowie, ciało nabrało otyłości, twarz spoważniała; ale mimo to krzepki był jeszcze i rzeźwy. Oczy świeciły spokojnym ogniem życia, usta się pogodnie uśmiechały, a na białej może do zbytku twarzy, prawie młodzieńczy wykwitał rumieniec. Z familji prawników sławnych, majętny, ale skromny w sposobie życia; umiarkowany we wszystkiem, łagodnego charakteru, Zawada był jednym z tych ludzi prawych, o których prawości nikt nawet nie wątpi. Żaden wypadek go nie mięszał, żadna okoliczność nie trwożyła, póki mógł dawał sobie rady, gdy ratunku nie widział, resztę spokojnie na Boga zdawał. Był bowiem po staropolsku pobożny. Wcześnie żonaty, miał liczną familją i żył patryarchalnie. Dom jego odznaczał się najściślejszą obserwancją praktyk religijno-narodowych. Posty, modlitwy publiczne, jałmużny, odbywały się tu jak najściślej w pewnych czasach i godzinach, i nikt z familji od nich wolnym nie był. Obchodzono święta, wigilje: odprawiano nabożeństwa, rekolekcje, medytacje prawie po klasztornemu. I w sercach tych ludzi, nie tylko w ich uczynkach, na ich ustach, była wiara; było szczere staranie o doskonalenie siebie, o podniesienie się moralne; a pan Zawada spoglądał na świat tem wejrzeniem chrześcjanina, filozoficznem, spokojnem, co