Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ V.

Powróciwszy do domu wziął na głęboki rozmysł, jak miał sobie postąpić (sam mi to później opowiadał). Widział wielką łatwość nabycia wszystkich pretensyj wdowy, które, czynnie około tego zabrawszy się, windykować było można, choć w części. Część zaś ta jeszcze poczciwą, szlachecką, ba prawie pańską uczyniła by fortunę. Mógł więc nabyć ją za bardzo małą kwotę, zwłaszcza że wdowa była w ostatnej potrzebie, bez pomocy, bez przyjacioł, bez sposobu dochodzenia swej należności, i nie rachowała już wcale na odzyskanie ostatków fortuny, której wartości nie wiedziała. Mógł nabyć pretensje Mrozickiej albo za pewną raz wypłacić się mającą summę, albo za dożywotnią pensją, do wyboru własnego. Ale teraz począł skrupulizować, a raczej zastanawiać się nad własnym projektem, któren mu się wydał niedoskonałym.
— Jeźli nabędę i odzyskam fortunę wdowy rzekł w sobie, i tak już na mnie rozdraźnieni ludzie, większe jeszcze larum podniosą. Wdowa może się opatrzyć co utraciła, znajdą się pomocnicy, córka dorasta, któż ją weźmie; mogę mieć kłopot, proces, albo nieustanny niepokój na głowie. Gdybym zaś sam ożenił się z małą, dochodził bym, w skutek zrzeczenia się matki, własności mojej; nikt by słowa na to rzec nie mógł. Z drugiej strony, nawiesić sobie na kark dwie baby i spętać się ożenieniem??
Tu znowu jął myśleć i przemyślać.
Z małą co zechcę to zrobię, świata nie zna, młoda jeszcze, da się ukształcić jak zażądam. Matka przycierpiawszy biedy, i będąc spokojną o jej przyszłość,