Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja muszę wracać.
Prozorowicz znowu poruszył ramionami, wskazując młodego.
— Ale jutro, dodał, miejcie gotowy dzbanek miodu dla nas, skoro po sesji nadejdziemy tu.
— Będę czekał. — Matjasz się skłonił i wychodzącego eks-mecenasa z westchnieniem ścisnął za kolano.
— Ej! gdzie to nasze dobre czasy, panie! — odezwał się.
— Zachciałeś, tam gdzie wszystko dobre, w pamięci mój stary, w sercu! Dobranoc!