Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Maleparta tom I.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tynfów, położył je na stole przed Abrahamem, a gdy żyd łapczywie je garnął, wyciął mu ogromny policzek i zniknął w tłumie. — Żyd jedną ręką za pieniądze, drugą za twarz się schwycił i zaskowytał przeraźliwie; a ciżba do koło stojąca, głośnym śmiechem applaudowała nieznajomemu.
Zaledwie to ucichło, i kilka pojedyńczych tylko głosów ryhotało jeszcze serdecznie z przygody nienawistnego niewiernego, — inny hałas zajął uwagę wszystkich.
Stary ślepy Tatarzyn litewski, z kobzą nielitościwie piszczącą na plecach i piosenką schrzypłym głosem nuconą na ustach, dał się słyszeć z muzyką i śpiewem wzywającemi wymownie litości... Opiewał on nie wiem jaką przygodę, nie wiem jaką dziką nutą, i już próżniacza gawiedź zaczęła się do koła niego gromadzić, aby pieśni słuchać, gdy z drugiej strony Serb z gęślą, z trzeciej Cygan smaglawy z drómlą odezwali się. Trzej zapaśnicy spojrzeli po sobie chwilę i każdy co najgłośniej jęli się sprzeciwiać a walczyć kto kogo zagłuszy i pokona.
Tłum podzielił się na trzy części, zatoczył w trzy koła i przed wrotami trybunalskiemi troista zadzwoniła muzyka, zlana w jeden hałas piekielny, z którego kolejno wyskakiwały to głosy kobzy tatarskiej, to gęśli Serba, to cygańskiej drómli.
Ostatnia, wesoły jakiś tańczyk wygrywająca, najwięcej podobno zwabiła ku sobie, bo i Cygan młody co grał na niej, sprytnemi żarcikami, podskoki, pokorno-filuterną miną, wabił mimowolnie; a wykrzykniki jego w przestankach muzyki ubawiały gawiedź. Pieśń zaś Tatarzyna była ponura i dzika jak dźwięk kozy, śpiew Serba żałosny i płaczliwy. Starzy tylko którym ciężko na sercu i chce się zawsze powzdychać — słuchali dwóch siwych śpiewaków. Tym co byli z Litwy stary Tatarzyn, przypominał ojczyznę i lepsze może czasy.
Tymczasem Cygan pstrykał na drómli, potańcowywał, łamane pokazywał sztuki i czarnemi rzucając oczyma do koła, zdawał się razem przypochlebiać się