Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
73

wasze życia, będziecie mi zakładem końca téj głupiéj sprawy. Żal mi żem dotąd wam pobłażał i zbyt był powolnym. Jeśli nie skończy się rychło to matactwo, głowy wasze padną...
Bynajmniéj nie zmięszani groźbą Paulini, spójrzeli tylko po sobie, a x. Błeszyński nieznacznie się uśmiechnął z dumą jakąś ochoczą; postrzegł to na nieszczęście Miller i wpadł w sroższe jeszcze gniewy, sądząc, że śmieją urągać z niego.
— Ty się śmiejesz, — zawołał przyskakując do Błeszyńskiego, śmiejesz się mnichu, wygolona pałko, myślisz żem obowiązany szanować kapłaństwo wasze, że się nie poważę! Co wy dla mnie! proch marny! za wasze życie włos mi z głowy nie spadnie; wyście buntownicy i spiskowi, każę was dziś jeszcze obwiesić.
Na to Paulini nie mogli już odpowiedzieć i zamilkli; przywołany zaraz oficer pieszego regimentu wziął ich pod straż i wyprowadził z namiotu w obóz, między żołdactwo; a trębacza wyprawiono zwiastować klasztorowi, aby przysyłano natychmiast umocowanych do traktowania ostatecznie, gdyż inaczéj spadną głowy posłów, których jakby na żarty i zwłokę wyznaczono tyl-