Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
51

— Tyś mnich, a ja dziś jeszcze, ot jak widzicie mnie starym...
Niedokończył.
— Mnich, zachciałeś waść; alboż to mnich na spowiedzi wszystkiego nie słucha.
— Ależ bo ja się nie myślę spowiadać! — odfuknął Krzysztoporski.
— I to źle, boby ci to niezaszkodziło, widzi mi się...
— Nie, nie, jeszcze na spowiedź moją nie czas.
— Tak! a potém być może już nie czas!
— Mniejsza o to, mruknął ślachcic — Bóg lepszy od ludzi.
Xiądz Mielecki zamilkł, a Krzysztoporski zaraz dodał jakby potrzebując wywnętrzenia.
— No, chcesz jegomość wiedzieć kiedy mi w życiu było zimno, to powiem.
— Jak się wam podoba.
— Otoż raz, kiedym się ożenił, — rzekł Krzysztoporski, a drugi raz gdy mi żonę odbierano.
— Jak to? odbierano? zapytał xiądz.
— A tak odbierano i odebrano! — odpowiedział stary... bo poszła odemnie w świat...
Xiądz znowu zmilczał, ale pan Mikołaj już