Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
347

— A na co mnie oni? alboż to mi źle myślicie? Krewni nie przyznają się do żebraczki bo w węzełku pusto, na łasce żyć, to wolę na Bożéj niż na ludzkiéj, do końca zdaje mi się niedaleko — u mojéj pani służba dobra, widzicie żem wesoła i raźna...
To mówiąc jakby na umyślnie wzięła się w boki, podgarnęła nieco sieraka i poskakując zaczęła śpiewać:

Jestem sobie Małgorzata
Mam pieniążki w każde lata...
Jestem sobie gospodyni,
Pełno u mnie gęsi w sieni...
Mam pieniążki, mam i dworek,
Mam i łączkę, mam i borek.
Jestem sobie gospodyni,
Pełno u mnie dusiów w skrzyni....


Dwa dni nieprzerwanéj ciszy długiemi się wydały oblężonym: wśród nieuchronnego niebezpieczeństwa, straszniejszém może nad nie, jest niepewność i oczekiwanie. Co chwila zdawało się bojaźliwym, że w powietrze wylecą, inni obawiali się żeby ich nie poddał śpisek jaki; szturm niespodziany lub opanowanie bramy. Przeor i starsi miarkowali dobrze, że rozejm ten był o-