Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
221

— No! kiedyś wasć taki, pójdźże jeszcze raz.
— Jutro zaraz, raniuteńko, bo rankiem najlepiéj, póki szwedzi oczy przetrą, ale z czémże? Prawdą a Bogiem już od dwóch dni leżą u mnie listy z konwentu Krakowskiego od ojca Antoniego Paszkowskiego, do ojca przeora... to razem się i to zaniesie.
— Powiedz im, że sześć dział z Krakowa, i tysiąc dwieście piechoty, już blizko, niech o sobie myślą, a mają się na baczności.
Tak się obrachował pan Sladkowski, że ledwie to powiedział, zaraz na koń i poleciał co tchu w swoją drogę mimo obozu...