Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom II.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
140

to, żeś wydał wyrok śmierci na zakonników jasnogórskich?
— Tak jest! — odparł Miller dumnie — a wy jakim prawem pytacie mnie o to?
— Prawem ludzkości, prawem obietnic Karola Gustawa, — rzekł śmiało Komorowski — to są ślachta i bracia nasi, to są, co więcéj, kapłani naszéj wiary, którą przyrzekliście opiekować się i szanować.
— To są buntownicy! — krzyknął generał.
— To są posłowie! — przerwał Zbrożek — i jako tacy szanowani być powinni!
— Wy będziecie mnie uczyć co mam czynić! — zawołał w gniewie Miller — wy podwładni moi!
I nastawił się, jakby chciał rzucić na nich.
— Mospanie Generale, — odezwał się Komorowski, — to nie Szwecja wasza i nie wasze regularne wojsko, ale ślacheckie, w którém jest i siła orężna i znaczenie reprezentacji narodowéj razem. Mamy prawo spytać co robisz, boś na placu boju tylko wodzem naszym. Jeśli dopuścisz się gardła na mnichach, odstępujemy cię wszyscy.
— Przysięgliście! — mruknął zdumiony Generał.
— Zmuszeni może, a niechętni pewnie... a wyż to nie łamiecie przysięgi? słowa Karola