Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

panie w naznaczoném wam mieszkaniu i gospodarujcie tu, jak u siebie.
Pro primo, ojcze a dobrodzieju, gdzież jest moja cela?
— Panu Stefanowi Zamojskiemu, który dziś niechybnie ma przybyć z żoną i synem, naznaczyliśmy najobszerniejsze mieszkanie, a dla Pana w klasztorze samym, za klauzurą, gościnny pokój obszerny także i wygodny.
— Mnie o to nie idzie, ojcze mój kochany, przerwał pan Czarniecki, dziękuję wam bardzo za troskliwość, ale gościnny pokój wasz znam i przyjąć go nie mogę. Pamiętajcie, że to nie gościa i nie brata pana kasztelana mieścicie, ale żołnierza, któremu być potrzeba jak najbliżéj murów, aby i w chwili spoczynku, ucho miał na nie i oko. Dajcie mi siaką taką ciupkę przy węgle murów, to dopiéro mnie ucieszycie, bom ja tu nie przyjechał roskoszować się, ale pracować z wami i dalipan od serca.
— I z téj celi do murów niedaleko, rzekł z rozrzewnieniem przeor, zajmujcie ją proszę bardzo, gdzieindziéj byłoby wam niewygodnie.
— Kto teraz, ojcze, teraz o wygodzie myśli, byle gdzie głowę położyć na chwilę i po wszystkiém; jeśli mi chcecie łaskę uczynić, lo-