Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
263

i wierności wszyscy, z tém miejscem świętém (które dotychczas zawsze, jako w protekcji, tak w weneracji wielkiéj królów zostawało), nie ręką orężną (gdyż to nie nasza jest, potencji królów przeciwić się) ale naszą zakonnością napomnieni do tego. Widzieliśmy ordynans króla J. M. szwedzkiego, ale ponieważ prezydjum dostateczne mamy, którym wszelkie najazdy swawolnych...
Incursio insolentium! zakrzyknął Miller zajadle biorąc to do siebie i czytającemu każąc powtarzać Wejhardowi — ha! mnie to tak częstują i waści panie hrabio, czytajmy daléj!..
Gdy Wejhard doszedł do miejsca, w którém przeor różnicę Częstochowéj od Jasnéj-Góry położył, Miller począł się znowu srożyć, rzucać i łajać, i nie dał już kończyć czytania listu.
— Słyszysz, rzekł do posłańca, chytrym mnichom za całą odpowiedź ponieś słowa moje, zniszczenie ich czeka! w gruz i popioły ich ten kurnik obrócę.
To mówiąc odegnał go, i natychmiast siadł na koń, gotując się całą siłę wywrzéć na klasztor.