Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
252

nie boli, i to dar Boży; kto wie jak długo pociągnie oblężenie, zapas nie szkodzi.
— Ale jakże się na mur wdrapała? — spytał Miecznik.
Bóg to wie, — odpowiedział Kordecki, — źle tylko że może nieprzyjacielowi pokazać drogę.
— Nie bójcie się, nie bójcie, szwed tu nie wlezie, rzekła Kostucha, to moja chata, a ja swojego kąta obronię.... Po murze iść jak po wschodkach, a tu i bramka jeszcze i gzémsy... nic osobliwego nie dokazałam. Brat Paweł puścić nie chciał, że poźno, musiałam tędy oddać co się zebrało... Dobranoc panom, bo mnie czas odpocząć, życzę spokojnéj nocy! Szwedzi spią — sza! nie budźmy licha kiedy spi.... luli, luli! Głos schodził, słabnął i ustał....