Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
239

się. Jestli to podobna, w kilkuset ludzi, przypuszczam nawet w tysiąc żołnierza, oprzéć się takiéj sile? Zmiłujcie się sami nad sobą, chciejcie zimniejszém okiem wejrzeć w to, co czynicie... Nieznacie Millera, niemacie pojęcia potęgi Karola Gustawa... niewierzycie może, że cała mu już Polska przysięgła...
— O! nie cała panie starosto, — oburzył się xiądz Kordecki — i da Bóg odprzysięgną się go tak rychło, jak mu przysięgali pospiesznie, nowi jego poddani.
Starosta zarumienił się, ale jakby tego nie brał wcale do siebie, mówił daléj:
— Nieznacie Millera, jest to wódz najbieglejszy, pełen przebiegłości, umiejętności, doświadczenia, energji, dowcipu... Łagodnie z nim postępując, dobry i łaskawy, przyjaciel polaków największy.
Pan Zamojski mimowolnie się rozsunął.
— Ta przyjaźń, rzekł nawiasem, jawna i dowodów niepotrzebuje, pełne są generalskie wozy polskich pamiątek; tak nas kocha, że zewsząd cóś zabiera...
— To są potwarze! to są potwarze! odparł starosta z ruchem deklamatorskim, to żołnierz winien nie wódz.