Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Kordecki tom I.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
223

pusto; obeszliśmy domostwo, wszyscy spali, w jednéj tylko izdebce na górce świeciło się mdłe światełko.
Miałem ja z sobą człowieka co mnie tam prowadził, ten wwiódł nas do izby Krzysztoporskiego, że gdyśmy go już otoczyli, dopiero się zbudził, krzyknął na służbę (a ci już byli wprzód powiązani) i za oręż pochwycił, aleśmy od niego odebrali szable i rusznice. Naówczas stanąwszy przed nim jak mściciel, spytałem go o wydartą mi żonę, co z nią uczynił i mierząc do niego jak do psa rozkazałem, by mi ukazał gdzie była, i wytłumaczył się jak się z nią obchodzi. Nie moja rzecz, rzekłem, słuchać cię liczby, którą sąd ludzki i Boży wezmie z ciebie, ale zcierpieć nie mogę, by ta, która była żoną moją, znosiła niewolę; jeśli więc okaże się nieprawdą co na cię mówią, jam winien żem ci spokój zamącił; jeśliś winien, ja tę sprawiedliwość opieszałą przedstawiam...
Na te słowa pobladł Krzysztoporski, ale schwytany musiał wreszcie wieść do żony; ażem zdrętwiał gdym ją ujrzał na kłódki i klucze zamkniętą w górnéj izdebce, samą jedną, w podartéj sukienczynie, z włosem rozczochranym. Siedziała na ziemi tak wymizerowana, bla-