Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom III.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   67   —

siedli więc obaj do herbaty. Młody podróżny milczący był, nieśmiał już teraz pytać nawet. Teodor zaś, którego spotkanie z dawnym znajomym i ciepły napój z trochą wina ożywił, bo w ogóle jadło i napoje wiele nań wpływały i wracały mu rzeźwość młodzieńczą, niezmiernie był gadatliwy.
— Nie śmiem się już i dopytywać — odezwał się Adryan — bo widzę, że tu wcale nie po mojej myśli zaszły zmiany.
— Ja ci wszystko z debatami opowiem — rzekł Teodor — ale na to trzeba czasu. Prawda, że mamy jeszcze z godzinkę — dodał spoglądając na zegarek. — Więc powoli do rzeczy. O sobie mówić ci więcej nie będę, zobaczysz moje szczęście, mój dom, Lizę, a że Roderyk do starego Zamorskiego podobny, no, na to nie ma rady. Być może z tego wyrośnie. Wiesz jak stały sprawy poczciwego Krzysztofa, pogodził się z piękną Wandą, zbliżył się nawet do niej nieco, ale biedaczysko nie miał tej co ja, determinacyi, wahał się pomyśleć nawet o sięgnięciu po jej rękę. Zdaje mi się, że hrabina z początku, pod wrażeniem wspomnień i jego przywiązania, nie była od tego, ale, djabeł nie śpi. Pannie Kornelii zbliżenie to nie było do smaku, wprowadziła tam kasztelanica, któżby się go był obawiał? Hrabina lekko go ceniła i nie zaszczyciła go nawet okazaniem mu swojego wstrętu. Jemu miło było w towarzystwie pięknej pani spędzić czasem godzin kilka, ją rozrywała rozmowa jego, wesołość i może też powierzchowność wcale miła. To pewna, że zadomowiony pan Krzysztof, ze swem fantastycznem ubraniem, z pogardą formy, z dzikim nieco pozorem, przy kasztelanicu wydawał się bardzo niepocześnie. To, co mówił, daleko więcej było warte, ale nierównie mniej zabawne. Z panem Krzysztofem hrabina była seryo i zawsze zakłopotana nieco przeszłością, z tamtym swobodną i wesołą. Panna Kornelia z wielką zręcznością uwydatniała przy każdej sposobności,