Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom II.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   31   —

— Nic mi nie jest, mam ból głowy, to przejdzie — odezwała się hrabina — przechodzi... prawie przeszło. Nie kłopocz się o mnie. Nie będę taić przed tobą, ta wiadomość o nieszczęśliwym wypadku, niespodziana, dziwna, przeraziła mnie. Żal mi tego nieszczęśliwego, którego przyjęłam może za surowo.
— Ależ to przypadek... nieostrożność — odezwała się odgadując myśl kuzynka — cóż cię to ma tak obchodzić?
— Wiem że przypadek; lecz niemniej żal mi starego, biednego przyjaciela!
— Jeżeli o niego jesteś niespokojną — dodała kuzynka — dałabym jedną radę: możnaby posłać rejenta, który mi sam mówił, że był z nim w przyjaźni, tenby pojechał z chęcią i przywiózł dokładniejszą wiadomość.
— Doskonała myśl — odezwała się hrabina — tak jest, proś go, niech pojedzie, dowie się i wraca.
Rada, że jej się udało podać choć raz myśl szczęśliwą, co się rzadko trafiało, panna Kornelia pobiegła wyprawić rezydenta, który natychmiast poszedł do stajni i zamiast czekać na konie, okulbaczył sobie wierzchowca i wyruszył. Było już pod wieczór, hrabina wyszła uspokojona nieco na herbatę. Wedle obrachunku tegoż dnia nie zbyt późno mógł i powinien był rejent powrócić. Hrabina poczęła się przechadzać po salonie, Kornelia siadła grać do fortepianu, ale dla bólu głowy Wanda ją poprosiła aby przestała. Rozmawiały więc o rzeczach obojętnych, do późna. Rejent, o którego się dowiadywać posyłano, nie powracał.
Musimy dodać, że szanowny rezydent nie miał najmniejszego pojęcia o stosunku osób go otaczających. O miłości pana Krzysztofa dla hrabiny albo mało co słyszał, lub zupełnie zapomniał: nie wyobrażał sobie aby coś innego nad dobrą sąsiedzką znajomość istniało pomiędzy niemi. Nie widział więc po-