Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom II.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   105   —

Zmięszane obrazy dni ostatnich cisnęły się tłumnie; zrozpaczony powrót z Zamostowa i ten szał, w którego przystępie o mało nie zerwał węzła łączącego z życiem, przywiązanie Dosi, dowody przyjaźni Teodora, odwiedziny hrabiny, naostatek to dziecię. Zagadką dlań były uczucia Wandy, odepchnęła go, gdy przybył, teraz się zdawała jeśli nie żałować kroku swego, to litować nad nim. Kartkę, na której zapisała swą bytność, czytał i odczytywał pan Krzysztof, serce mu biło. Czasami chciałby był biedz ku niej i paść jej do nóg i o litość prosić, to znowu duma nie pozwalała. Mamże ją uczynić nieszczęśliwą i mogęż złamany przynieść jej to szczęście, do którego ma prawo? Najdziwaczniejsze pomysły krzyżowały się w jego głowie, ale po owych błyszczących marzeniach, skończyło się wszystko na zwątpieniu jakiemś i zwrocie ku dawnemu. Wrażenia teraźniejszości pełzły wobec wyrobionych dawniej postanowień i nałogów, zdało mu się, iż powinien był potargać na nowo oplątające go węzły, powrócić do ciszy i samotności, uciec w lasy, i zabronić ludziom przystępu do siebie.
Słońce zaszło za chmury i góry, mrok wieczorny okrywał już zamek, gdy pan Krzysztof wstał i skierował się ku swemu, jak je czasem nazywał, legowisku. Stary sługa zamyślony czekał nań pod gankiem z Hermesem. Pustelnik, który tak długo bronił się wszelkiej pokusie, uczuł jakiś wstyd na widok człowieka, który był świadkiem jego słabości, czytać się zdawał w oczach starego towarzysza rodzaj politowania.
— Cóż ty mówisz na to? — mruknął zbliżając się.
— A co mam mówić? — odparł stary — pan więcej pewnie masz rozumu nade mnie, wiedziałeś dlaczegoś od nich uciekał, musisz wiedzieć czemu ich nie odpychasz teraz? aby tylko panu było dobrze. Jużci Pan Bóg stworzył nas, abyśmy w kupie żyli.