Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jesienią tom I.djvu/111

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   103   —

na przyźbie i powoli zaczął swoją fajeczkę nakładać, ale czoło mu się pofałdowało i posmutniał dziwnie, a gdy Wilczkowa wieczerzę podała i Dosia przyszła mu o tem oznajmić, musiała trzy razy jedno powtórzyć i ojca w ramię trącić, nim ją posłyszał i zrozumiał.