Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

64
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— A! Lolciu! co ty znów pleciesz! przerwała matka.
— Wszakże ani słowa nie dodaję!
— Ale cóż sobie Jerzy pomyśli?
— Jerzy jeszcze mocniéj kochać was będzie.
— Widzi mama! klaskając w dłonie zawołała Lola: ja wiedziałam, że Juraś dobry chłopak.
— Dziękuję ci siostrzyczko!
— Dobry! dobry! poczciwy! całując go w głowę, odezwała się hrabina: nawet w sercu do nas nie ma żalu.
— Do was! a mój Boże! mogęż mieć dla was co innego prócz wdzięczności?
— A dla ojca?
— Ojciec mógł się omylić, ale nie sądźcie, żeby mi uczynił krzywdę, rzekł Jerzy; nie gryźcie się tém. Ja jestem dobrowolny sierota i wygnaniec od dziecka; dla mnie straszne były te majątki i ten świat wasz, w które mnie one ciągnęły: lepiéj mi, że zostanę jak byłem.
— Ale cóż ty poczniesz z sobą? spytała Lola.
— Oto już prawie począłem... rzekł Jerzy: znaleziono mi kawał ziemi dobry, biorę go dzierżawą, pójdę pracować, siać, żąć, zbierać i dorabiać się chleba, tak jak człowiek powinien.
— Mój Boże! zawołała hrabina: a my! my zostaniemy z cudzém dobrem w rękach i na sumieniu. Nie! nie! to być nie może, ja tego nie zniosę, to się musi przemienić.
— Moja droga stryjenko, rzekł siadając Juraś: nie frasujcież się tak bardzo. Co się stało, zrobiło się jak najlepiéj. Gdybyście mi oddawali teraz to, co po