Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

61
JASEŁKA.

by miał czas na to; wiem i to, że gdybym dziś chciał obalić to rozporządzenie, mógłbym to uczynić najłatwiéj.
— Jak to! obalić? zawołał hrabia.
— Testament jest dobry dla mnie i dla pana, ale w obec prawa nic nie wart.
— A! to wpan wiesz! zawołał hrabia: wiesz co ci intryganci powiedzieli!
— Ale o to mniejsza, rzekł Jerzy;, widzisz pan, że go przecię szanuję.
— Czynisz mi tę łaskę? urągająco spytał hrabia.
— Nie — odpowiedział Jerzy. Czynię sobie to, z czém mi dogodniéj; ale łaski także dla siebie nie dam zrobić — dodał dumnie. Słowo tylko, panie hrabio, byśmy w zbyt cierpkie nie zaszli rozprawy. Chodzi mi o stare sługi ojca, o ich byt i spokój. Pawła wezmę z sobą zapewne, ale nic nie mając, tylko pracę, wszystkich zabrać nie mogę, a nie chcę, by się im krzywda działa.
— Jaka krzywda?
— Proszę was, aby ci starzy przyjaciele ojca mieli to co za ojca: utrzymanie i opłatę, do jakich przywykli.
Hrabia się zawahał.
— To mieć będą, co ja uznam za słuszne.
Jerzy okazał trochę niecierpliwości.
— Panie hrabio, w tém i ja chcę mieć sąd i wolę; to z mojéj strony jedyna rzecz, któréj wymagam. Nic nie żądam dla siebie, nic nie przyjmę, bo się żadnym warunkom nie poddam; ale oni mieć muszą — dodał z przyciskiem — to, do czego przywykli.
Hrabia tyle miał uporu i dumy, że nie mógł ustąpić;