Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

333
JASEŁKA.

o aktorowie życia! Aż tu! mój Boże! gdzież się już skryjemy przed wami?
Jerzy nadto tyle zmiękczony widokiem grobu, że nie posądził Anety o wyrachowanie, że nie mógł jéj wyrzucać, iż tu przybyła. Przez myśl mu nie przeszła nieszczerość.
— Co za dziwne spotkanie! zawołał w duszy.
Aneta stanęła, stała jakby nie wiedząc co począć; otarła łzę niewylaną jeszcze, może ową zapiekłą wczorajszą, i czekać się zdawała powitania.
Czy ludzie i przy grobach muszą być grzeczni? Nie wiem. Otto nie przywitał, Jerzy nie śmiał. Aneta postąpiła kilka kroków.
— A! to pan!
— To pani!
— Wczorajsza nasza rozmowa, sama nie wiem jakie uczucie, wspomnienie biednéj Loli, tak mnie przejęły, żem tu przybiegła odwiedzić choć grób przyjaciołki niezapomnianéj, rzucić nań kilka kwiatków i łzę cichą.
Kłamała — bo łzy w ogrodzie zerwać nie było można, a wypłakać jéj nie umiała.
— A! pani ją kochałaś? pani jéj nie zapomnisz? Przyjm odemnie z serca dzięki.
Jerzy zszedł już na pospolitego bardzo grzecznego człowieka, który kłaniał się i dziękował, i przypominał owych ichmościów niosących trumnę, co się przepraszali, następując sobie na pięty.
W twarzy jego więcéj znać było zmieszania się niż czułości.
Aneta przybrała razem z suknią czarną twarz stosowną, żałobną, a była tak piękna, że gdybyś ją wtedy na jednym z tych grobowców postawił, cudnie majes-