Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

304
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Pomimo małego nieporozumienia z Anetą, zawsze ona była jego najulubieńszą sąsiadką, a dom państwa Jędrzejowstwa najpoufalszym dla niego przytułkiem.
Aneta od niejakiego czasu, jak wszyscy uważali, wielce była zmieniona. Ta fizyognomia smutna, prostoty i naiwności pełna, którą była pierwszy raz przywdziała dla p. Izabelli, częściéj coraz służyła jéj za sukienkę powszednią. Szeptali wszyscy z ubolewaniem nad tém, że p. Aneta do zbytku spoważniała i za długo nosiła po przyjaciołce żałobę.
Sam Maks często ją tak zmienioną znajdował, że jéj się lękać poczynał.
Kilku starających się o rękę jéj, mimo wiedzy matki odstręczyła i usunęła; parę razy głośno objawiła zdanie paradoksalne, że za mąż wcale iść nie myśli; lecz w głębi serca, któż wie? może zachowała jakąś nadzieję powrotu Jerzego, któremu teraz nic nie przeszkadzało zakochać się w pięknéj Anecie.
Z matką razem była na pogrzebie Loli, płakała na jéj grobie, tydzień cały nosiła suknię i rękawiczki czarne, potém pilno rozpytywała Maksa o Jerzego, i nie wiedzieć jakim cudem, tak dobrze była o każdym jego kroku uwiadomiona, że on nawet zdumiewał się nad tą wszechwiedzą.
Kilka już miesięcy upłynęło od opisanych wypadków, gdy dnia jednego Aneta przez ojca najprzód podrzuciła matce myśl pojechania do Horycy. P. Jędrzéj służył czasem córce za organ pośredni; ale tak się zwykle niezgrabnie wywiązywał z posłannictwa, że go tylko od biedy używano. I tym razem nie lepiéj mu się udało.
— A żebyś ty, kochaneczko, Stasiu — rzekł prosto