Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

280
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Panie hrabio! zawołał perząc się Szemere: co wpan dobrodziéj mówisz? zastanów się.
— A! a! wpan myślisz, że ja ludzi nie znam? że dla tego, iż się przy moim warsztacie zasiedziałem, nie znam sprężyn serca ludzkiego? Mocno się mylisz! mocno!
— Pan hrabia gorzéj się mylisz, przypuszczając, że lekarz szanujący w sobie charakter człowieka i powołania, mógłby się do podobnéj mieszać intrygi.
— No! no! doktor! to się daje babom uwodzić i im służy! Daléj co?
— Ale, panie hrabio! słowo uczciwego człowieka!
— Tak! Wpanu się może zdawać, żeś to sam skomponował i doszedł do tego o swéj sile, a niemniéj narzucono ci! narzucono, nieboraku!
— Nie mogli mi przecię narzucić symptomatów choroby, jéj rozpoznania i przekonania o niebezpieczeństwie, w jakiém się córka jego znajduje.
— Imaginacya! odparł hrabia, ruszając ramionami; imaginacya!
— Nie wiem, chybabyś hrabia i na tém, jak na mechanice, lepiéj się znał odemnie, rzekł z trochą przekąsu doktor.
— A jużciż ją znam lepiéj od wpana, to pewna. Od lat niemowlęcych wrażliwe to, nerwowe, delikatne. Ledwie co, lada podmuch wiatru, zgina tg łodygę, lada co ją orzeźwia i podnosi; dziś zdaje się umierać, jutro będzie w pełni życia i siły. Wy mierzycie miarą ogólną, a to jest natura wybrana, dziwna i nie taka jak u pospolitych ludzi. Co wpan powiadasz!
— Powtarzam jeszcze raz, że córka pańska jest w niebezpieczeństwie. Jeśli co ją dźwignąć i uleczyć