Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

255
JASEŁKA.

Aneta okazywała jawnie, głośno i z wielkiemi wykrzyknikami swoją najserdeczniejszą przyjaźń dla téj biednéj Loli.
Jednym z najczęstszych teraz gości w domu państwa Jędrzejowstwa, był od niejakiego czasu Maks Fermer. Czułość jego dla żony weszła w stan normalny, w jakim pozostać miała na zawsze: grzeczny był, ale nie mogąc na nieustanne jéj roztkliwianie się odpowiadać, co go zbyt wiele kosztowało, jawnie rozgłaszał swą teoryę, że małżonkowie powinni miłość swą starannie taić przed oczyma ludzkiemi, aby nie napędzać oskomy tym, którzy tego szczęścia nie kosztują. Postępował też z tą biedną Amelią zimno, nawet czasem trochę ostro, aby pokryć głębokie przywiązanie, które miał dla niéj.
Natomiast nie mógł czy nie chciał się wcale z tem taić, że panna Aneta coraz bardziéj się mu podobała. W domu państwa Jędrzejowstwa był to gość nieustanny, sługa najwierniejszy, a Jędruś po cichu nazywał go swoim adjutantem, co się kazało domyślać, że się miał za generała...
Maks, choć głównie naturalnie starał się o łaski panny, któréj był zapalonym admiratorem, potém o względy matki, dla któréj czuł gwałtowny szacunek, nie zapominał wszelako i o Jędrusiu, czułą z nim wiążąc się przyjaźnią do tego stopnia, że długie nawet prowadzić był gotów rozmowy, co wcale nie było rzeczą łatwą, bo p. Jędrzéj wielce w sobie zamknięty, jeśli miał jakie przymioty umysłu, jak najstaranniéj ukrywał się z niemi.
P. Aneta bardzo dobrze znała Maksa, umiała go doskonale ocenić, ale pięknościom tego rodzaju często i najmniejsi słudzy są potrzebni, a gdy dworu uby-