Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

206
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

mi jutro przyszli oznajmić, żeś inną poślubił, ja śmiać się będę.
— Miéj i zachowaj tę wiarę, rzekł Jerzy. Jeśli ci powiedzą, żem umarł, to prawdą być może; żem zdradził, to niepodobna. Tyś mojém życiem, tyś wszystkiém.
— Jerzy, przerwała matka: jedź już, proszę cię, jedź! Loli to przedłużone wzruszenie szkodzić może... ja się obawiam.
— A kiedyż zobaczymy się znowu?
Na to pytanie nie było odpowiedzi. Jerzy ścisnął jéj rękę, ode drzwi spojrzał jeszcze na nią, i zobaczywszy jak się rzuciła w objęcia matki, odjechał.
Gdy przybył do Robowa, gdzie Ottona zastał z Maksem, blady był i nie do poznania zmieniony. Otto odgadł, że coś zajść musiało, bo twarz Jerzego zdradzała cierpienie; ale nie śmiał go pytać.
Wesoły nastrój towarzystwa, które tu zastał, wydał mu się przykrym i dziwnym. Padł na kanapę zamyślony i znękany.
— A ty nie wiesz, rzekł Maks zaraz: że ja tu po ciebie przyjechałem z doktorem, i jutro wieziemy cię wprost do Jędrzejowstwa.
— Mnie? Ja nie pojadę! odparł Jerzy stanowczo.
— Jesteś proszony.
— Przeproście za mnie.
— Dla czegoż?
— Nie mogę.
Na te słowa, ziewając i przecierając oczy Szemere, który odpoczywał w kątku, przerwał:
— Co? co? kto nie może? dla czego? o co tu chodzi?
— Sam osądź doktorze, czy się to godzi, kończył