Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

198
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Ottonie, tyż mi to radzisz?
— Milczę.
— Opuszczając tę okolicę, muszę przecię — odparł Jerzy — pojechać do nich, pożegnać się z niemi, opisać im nowe położenie moje, wytłómaczyć się... zobaczyć ją...
Otto milczał.
— Stało się — rzekł — Bóg reszty dokona. Co będzie, On wie jeden; ale uzbrój się przyjacielu i miéj męztwo.
— Tego mi nie zabraknie.
— Nigdy go nadto mieć nie możesz. Miłość twoja nie powinna być płaczliwą i dziecinną, ale poważną i męzką za dwoje. Jéj i sobie musisz wskazać drogę. Ty tak masz kochać żywą, jak ja miłuję umarłą, wiernie chodząc do mogiły i milcząc przy niéj na modlitwie.
Długo tak jeszcze rozmawiali, a noc nadchodząca ledwie ich rozpędziła. Nazajutrz Jerzy pośpieszył do hrabiny, pędzony gorączkową niecierpliwością.
Jakieś przeczucia bolesne biły mu w duszy. Nigdzie nic o nich posłyszeć, nic się o nich nic mógł dowiedzieć. Gdy zajechał przed ganek, myślał, że ich nie zastał, bo nikt naprzeciw niemu nie wyszedł. Służący wreszcie, którego spotkał w przedpokoju, oznajmił mu, że panienka jest chora, a sam poszedł dać wiedzieć hrabinie.
Jerzy zadrżał. Pomieszany wszedł do saloniku, w którym milczenie smutne zastał tylko... Po chwili się słyszeć szelest dał, i cała skłopotana, zmieniona, ukazała się hrabina, witając Jerzego twarzą chłodną, pomieszaną, nie swoją.
— A Lola? zapytał żywo przybyły.