Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/162

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

154
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Jerzy wesoło. Ale pociesz się siostrzyczko: możesz ich poodprawiać.
— A nudy! a przykrość! Wiem, że ich nie przyjmę, ale się naziewam i naniecierpliwię z nimi...
Jerzy się śmiał, nadrabiał miną i humorem, bo smutek hrabiny ciężył mu na duszy.
— Jerzy mój, rzekła stryjenka: to już przechodzi delikatność, to po prostu dziwactwo nie do darowania. Znałeś i znasz słabość hrabiego; na cóż ci było korzystać z niéj, aby mnie dotknąć boleśnie?
— Stryjenko kochana, odparł Jerzy: ależ tu nie o fantazyę chodziło, lecz o powinność, o przekonanie, a uczciwy człowiek nigdy go nie poświęca.
Zamilkli znowu, — a Lola widząc matkę zamyśloną i prawie rozpłakaną, kiwnęła na Jerzego, aby ją samą zostawić, i wyszła na ganek.
— Mama każdy smutek wypłakać potrzebuje, odezwała się po cichu. Siądźmy tu. Nie prawdaż, że u nas ładnie, choć ubogo?
— Prawda: cicho, spokojnie i ślicznie.
— Ale tobie czy się to wyda ładném, po tych dworach i paniach, u których bywasz? dodała.
— Ja?
— O! ja wiem wszystko! Byłeś u Anety.
— Już wiesz o tém?
— To mnie zajmuje, to mnie prawie niepokoi... cały świat o tém gada.
— O czém?
— Mówią... że Aneta cię kocha... że do szaleństwa kocha... że ty...
Spuściła oczy Lola.
— A! ja się jéj nie dziwuję, dodała: gdybym nie była twoją siostrą, kto wie?