Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

5
JASEŁKA.

I z widoczną odwróciła się urazą. Matka jakoś smutnie zwiesiła głowę.
W Robowie, Otto i Martynko zaraz się też o testamencie dowiedzieli; ale tam zbyt wielkiego nie zrobiło to wrażenia.
— Ha! rzekł Otto: wie pan Bóg co robi. Ja się zawsze dla niego obawiałem fortuny. Choć poczciwy i szlachetny, ale młody: wielka majętność mogłaby mu głowę zawrócić, złamać w nim energię, opuściłby ręce... kto wie? zasmakowałby może w tym świecie, którego się tak lękał, narażony na pokusy mógłby im uledz... Świat pobłażający dla bogatych byłby go ubóztwił, odurzył, podniósł, spętał swemi różanemi wieńcami... Jak jest, tak dobrze: zostanie mu imię poczciwe do dźwigania, przymus do pracy, którą pokochał. Bóg wie co robi.
Martynko się trochę zasmucił.
— Tak, to prawda, ojcze, rzekł do Ottona; ale coby on dobrego mógł zrobić, tyle mając w ręku!
— Pieniądz psuje ludzi, odpowiedział Marzycki. Lepiéj jest może nie być narażonym na to, co on w człowieku rozwija... Ot zobaczysz: powróci do nas, grać będzie, odzyska dawne wesele i swobodę, i pozna się na tych, co prawdziwymi jego byli przyjaciołmi, bo reszta go odstąpi.
Że jednak choć na pozór pewne wieści były ustnie przyniesione z miasteczka, Otto po obiedzie wybrał się dla sprawdzenia ich do Żółtowskiego, którego zastał bardzo smutnym.
— No, co tam się u was dzieje, stary? zapytał wchodząc.
Ale Żółtowski teraz bardziéj niż kiedy milczał, ma-