Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

116
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

je osnuto: pierwszy miał więcéj kołków niż zieleni, drugie kisły od deszczów pod lichém pokryciem.
Z daleka przybywając do Zasipowiec, ani się domyśleć było można wewnętrznego w nich przepychu. Pod tym dachem słomianym, wśród ścian oblepionych naprędce, co wiosna i co jesień odpadających, najwytworniejsze mieściły się meble, bronzy, dywany, nagromadzone tak obficie, że na pałacby starczyły.
Niewiele może było w tém smaku, ale im na pozór dwór był lichszy, tém Gerard starał się dobitniéj dowieść przybywającym gościom, że nie brakłoby mu na postawienie pałacu, gdyby go sobie życzył. Grał on rolę syna stepu, Ukraińca, myśliwca, tylko w pewnych danych dniach, gdy mu do tego przyszła ochota; ale wolał życie wygodne, miękkie, swobodne, powiedzmy: próżniacze, — a niczém niewstrzymywany, robił tylko to, co mu się podobało. Częstośmy się o to sprzeczali: on dowodził że zbytek go nudzi, że tylko towarzystwo drugich pcha go ku niemu; jam się śmiał z tego otwarcie, okazując mu, że nie ma hartu ani siły do trybu życia, jaki ja prowadziłem. Jak najczęściéj ludzie słabi, Gerard stał o to najwięcéj, czego mu w istocie brakło. Oburzały mnie hulanki, które często wracając z moich wycieczek zastawałem w domu, i orgie naśladowane niedołężnie, wśród których rozprawiano o życiu ostrém, o stepie, o kozactwie, o prostocie obyczaju, polewając je szampanem i burgundem, umilając przytomnością biednych istot uwiedzionych, na których dla chwili pańskiéj fantazyi, na wieki piętno spodlenia i rozpusty zostać miało. Kłóciliśmy się o to, i wychodziłem nie mogąc patrzeć na to ich rozpasanie. Nie wiem jak się to stało, że młody,