Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

4
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Przecięż to człowiek dość wykształcony...
— Ale ma swoje widzi-mi-się...
— Nie! nie! ja uparcie nie wierzę, żeby mu już wszystko zabrać miano z mocy tego dziwnego testamentu... rzekła po chwili półkownikowa. Coś przecię mu dać muszą.
— O ile ja go znam — przerwał Maks — wiem, że z łaski i daru z pewnością nic nie przyjmie; za to mogę ręczyć. Pójdzie raczéj drwa rąbać i w piecu palić.
— Lecz mu przecię imienia ojcowskiego nie odjęto, to dla niego coś jednak dać muszą...
— Ale czyż taki testament może być ważny? zapytała gospodyni, którą długie wdowieństwo trochę prawa wyuczyło.
— Mówią, że dałby się łatwo obalić, rzekł Maks. Są prawnicy, którzy już czyhają na to; ale Juraś, ręczę, nie dopuści zgorszenia i poszanuje wolę ojca.
— Co za dziwny dramat! obojętnie przemówiła Aneta — jaki żal tego chłopca, jeśli się tak zmarnuje!..
Maks ruszył ramionami.
— To człowiek do dziwnych losów zrodzony. Któż wie co go teraz czekać może?... dorzucił patrząc na Anetę, która dotąd bardzo się Jurasiem zajmowała, ale nagle dowiedziawszy się o wydarciu mu ogromnéj fortuny, wpływającéj może na jéj sąd o młodym chłopcu, znacznie dla niego oziębła. — Cóż, pani nawet nie żałujesz swojego faworyta? spytał po cichu.
— Faworyta? powtórzyła Aneta, ruszając ramionami — cóż to pan znowu wymyśliłeś? Wyznaję, że mnie dość zajął w pierwszéj chwili; ale ja nie tak łatwo mianuję faworytów. Dajże mi pan z nim pokój...