Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.2.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

99
JASEŁKA.

wamy mało: będziesz nam wielce pożądany... Pan gra w warcaby? zapytał niespodzianie.
— Nie! odparł zdziwiony Jerzy, nie.
— A! to ja pana nauczę: gra mądra i zabawna.
Na tém się już skończyło. Rozmowa i zaproszenie nie były zbyt zachęcające; ale wnet zbliżyła się i mama z uśmiechem, a Juraś zdziwiony tą grzecznością, któréj pierwsze z nimi spotkanie nie obiecywało, musiał z nią teraz odbyć tę samą zaproszenia ceremonię.
— Ale pan nas odwiedzi! ale pan musi być u nas! tak mało miewamy osób!
Ledwie się z niemi rozstał Jerzy, gdy Otto wziął go na bok.
— Słuchaj-no! — rzekł — ci ludzie widocznie cię łapią: czy się im dasz złapać?
— Złapać? nie.
— Panna piękna i posażna, ale koziełek.
— No, nie obawiaj się o mnie, odparł Jerzy. Wdzięczen ci jestem za przestrogę, ale nie sądzę, by serce złapać się dało.
— Owszem, rzekł Otto: za serce się chwyta. Trzeba je dobrze znać, by wiedzieć co jego bicie znaczy: miéj się na baczności.
— Najpiękniejsza partya — dodał wciskając się Maks, który już wcieliwszy się w obywatelstwo, wiedział, co która panna reprezentowała — najpiękniejsza partya w powiecie, a w dodatku ojciec i matka najniżsi słudzy i gotowi officyaliści.
— No, ale i gotowi córki sprzymierzeńcy, na wypadek wojny, dodał śmiejąc się Otto. Siła złego, trzech na jednego.
Gdy się to dzieje, roztkliwiona półkownikowa, któ-