Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/362

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

356
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

krew lała się strumieniem; dziś źródło wyschło, nie czuję w sobie zapału, cały jestem w mojéj miłości.
Tu Maks ziewnął mimowolnie, a że świece kończyły się i Juraś zadumany mało mu odpowiadał, potrzeba było prozaiczném „dobranoc“ skończyć te wykrzykniki boleści, utworzonéj tylko aby się z nią jakoś piękniéj pokazać.


Po odjeździe Jurasia z Zarubiniec, wszystko powróciło do dawnego trybu; w sercu tylko Loli pozostało coś, czego w niém przedtém nie było: niepokój jakiś i tęsknota, — a w rozmowach z matką nieustannie powracała do Jurasia, co nawet hrabinę w końcu uderzyło. Miała jednak tyle taktu nieboga, że okazywała, iż tego nie postrzegła, a mówiąc z córką, usiłowała rozmowę zwracać na inne przedmioty.
Tak upłynęło dni kilka, gdy raz przebiegając myślą przeszłe sceny, hrabina porwała się nagle z krzesła, jakby coś sobie przypomniała, pochwyciła za głowę, i silnie dzwonić zaczęła, żądając, aby jéj natychmiast zawołano Żółtowskiego.
Pobiegł chłopak po rządcę do ogrodu, a hrabina zaczęła się niespokojnie przechadzać po swoim pokoju. Twarz jéj wydawała jakiś strach i pomieszanie, zaglądała ciągle ku drzwiom, to przez okna; a gdy się ukazał wreszcie stary, podbiegła ku niemu blada, palec kładąc na ustach.
— Żółtosiu kochany! tyś człowiek dobréj rady: ratuj mnie! Nie uwierzysz, nie pojmujesz, co ta biedna głowa moja od chwili dźwiga na sobie.... Radź mi, dopomóż, co ja mam robić!