Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/353

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

347
JASEŁKA.

było silne. Oczy te zdawały się mówić tyle! usta w istocie tak wiele mówiły!
Milczący i odpowiadając półsłówkami tylko, z razu nie dał się Juraś wywieść na rozmowę powszechną; smutny, nie miał ochoty się wywnętrzać. Ale czegoż nie dokaże piękna, wesoła i zimna kobieta? Chłód i panowanie nad sobą, trochę doświadczenia nawet bardzo pospolitego i znajomości środków powszednich działania na człowieka, jakichże czasem nie robią cudów! Najbardziéj nawet zużyci ludzie dają się brać na wędkę pospolitym robaczkiem; cóż dopiero tak świeży, tak niedoświadczony człowiek jak Juraś, który ochotnie wierzył we wszystko?
— Bardzośmy już wiele o panu słyszały, odezwała się Aneta po wstępnej przygrywce: ale byłoby niedyskrecyą go badać; choć doprawdy takeśmy ciekawe... ja przynajmniéj. W naszym czasie, gdy wszystko jest tak wykute z jednego materyału, tak jednostajne, tak przenudnie foremne, życie trochę inne, niepodobne do pospolitych, to zjawisko porywające.
— A! to prawda! porywające! powtórzyła półkownikowa, spoglądając na Maksa, a wdzięcząc się trochę do Jurasia, i wedle obyczaju swego powtarzając ostatnie wyrazy.
— Nic tam w tém życiu nie ma zasługującego na ciekawość.... odpowiedział Juraś: tylko błędy dziecinne.
— Pan myślisz, że go nie znamy, przerwała Aneta; ale choć to niedyskrecya przyznać się, wieleśmy się od pana Maksa dowiedziały, a takeśmy wybadywały!
— A! dużo, dużo o panu mówił nam Maks! po-