Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

345
JASEŁKA.

pozorami obracała się ku niemu tyłem głowy, by ze ślicznemu ramiony i szyją razem mu pokazać pukle cudnego włosa; potém poprawując się na siedzeniu, dobyła nóżki z pod fałdów sukni; potém układała strój, spinki, włosy, mantyllę spadającą, tak, aby ręce w całym okazały się blasku.
Nieszczęściem dla zmieszanego Jurasia, który nie bardzo patrzał i niewiele widział co się około niego działo, większa część tych manewrów zginęła. Potrzeba je było powtarzać.
Matka z uwielbieniem znawcy przypatrywała się uczonym córki manewrom.
Po chwili milczenia, A neta uznała, że pora już rozpocząć kroki zaczepne, wprost attak przypuszczając na młodego chłopca, i skorzystała z rzuconego przezeń półsłówka. Juraś pierwszy raz dopiero uważniéj spojrzał na nią.
Nigdy jeszcze takiego nie widział dziewczęcia; było to dla niego zjawiskiem nowém. Proste niewiasty, które mu się przed oczyma przemykały, kobiety jak je Bóg stworzył, panienki skromne, bojaźliwe, trwożne, rumieniące się, jak pączki na pół okryte listkami, i choć śmiałe a powstrzymujące w sobie myśli i uczucia, jakże nic a nic niepodobne były do téj pięknéj Judyty! Ta wyglądała cale inaczéj, i nie można powiedzieć, by gorzéj od tamtych: był to kwiat rozkwitły, ale świeży, pełny barwy, choć może bez woni porannéj; świetny, błyszczący, o szerokich liściach, o bujnych gałęziach — rodzaj kamelii, jedném słowem.
Do natury Jurasia i usposobień jego, ten nowy typ kobiety przypadał w pewny sposób pozorem swobody i szczeroty.
Gdy raz pierwszy spotyka się podobną istotę, nowość