Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

340
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wydawać się z żądaniem poznania go, że Maks, który był grzeczny i lubił obiecywać, powiedział w końcu, iż dla niego nic łatwiejszego nad pokazanie z blizka tego fenomenu.
— Ja go znam doskonale, rzekł z uśmiechem: sprowadzę tu gdy zechcecie, za to ręczę.
— Nieśmiertelnąbym panu była winna wdzięczność! odpowiedziała rumieniąc się Aneta.
— A! Maks to uczyni dla mnie! dodała, wyciągając mu rączkę do pocałowania, Amelia.
Choć Fermer jak łatwo przyrzekał, tak się też lekko od spełnienia obietnic uwalniał, składając choćby kłamanemi przeszkodami, — na ten raz chodziło mu o to, by dowiódł swych blizkich z hrabią stosunków a może też miał i inne jakie rachuby i chciał z nim na nowo poufałą odżywić przyjaźń.
Dosyć, że wysłano szpiegów do Zarubiniec i Robowa, aby wiedzieć o dniu, gdy Juraś wyjedzie do Horycy, i na drodze go złapać.
Maks zasiadł w drodze na przesmyku i przez dwadzieścia cztery godziny palił na ławce cygaro, oczekując na przejeżdżającego, który nie mógł miejsca tego ominąć. Już go to poczynało niecierpliwić, gdy nareszcie ukazał się stary koczyk nieboszczyka Hermana, fura z Pawłem, i powoli przysunęły się pod karczemkę. Fermer, który już był przygotowany, zerwał się i pobiegł ku Jurasiowi z rozciągnionemi rękami.
— Co ja widzę! to ty, przyjacielu!
Trzeba wiedzieć, że dawniéj z widoczną traktował go wyższością, a teraz przeskoczył nagle w ten ton czułości i serdeczności.
— To ty, po którym dusza moja tęskniła! Jakże się masz? O pożądany! ukochany! drogi! Tylem się na-