Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

330
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Wyjeżdżam do Horycy, rzekł Juraś.
— Zapewne... to bardzo dobrze; tu nie masz co robić! Lepiéj, po tym smutku znaleźć jakąś rozrywkę; dla mnie też lekarstwem jest praca.
— Ale nie lepiéjżeby tu jeszcze jakiś czas przebyć? przerwała hrabina. Ta samotność...
— Mężczyzna nie powinien się pieścić — dodał Rajmund: to było zdanie nieboszczyka; zawsze mi to mawiał. Jerzy ma obowiązki...
Wstał potém i przeszedł się niecierpliwie po pokoju.
— Przybyłem właśnie, aby pożegnać stryja i podziękować mu za tyle trudów i łaski dla mego biednego ojca.
Hrabia ruszył ramionami.
— Dajmyż pokój temu... brat to był mój przecię; nie mówmy już o tém. Mam co innego do powiedzenia ci na odjezdném. Nosisz imię nasze; ono wkłada na ciebie obowiązki. Z twojéj winy własnéj wychowanie twe zaniedbane. Urodzenie wprowadzi cię w świat, wśród którego tak jak jesteś pozostać nie możesz... Potrzeba nad sobą pracować.
— Stryju, rzekł Juraś, podnosząc się: ś. p. ojciec mój nie żądał po mnie, bym wschodził w ten świat, do którego obyczajów już się nie potrafię zastosować. Imienia, które noszę, nie splamię; ale nie wiem, czy obowiązany jestem koniecznie tak je nosić, jak poprzednicy moi, i okupować trochę rozgłosu całkowitém zaparciem się siebie.
— To są deklamacye młodości, odparł hrabia, — ekscentryczne wybryki fantazyi nieokiełzanéj. Życie inaczéj uczy i czego innego wymaga. Nie rzuca się imienia i stanu; trzeba być tém, czem Bóg stworzył.