Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

328
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Tu wszystko takim tchnęło spokojem i jaśniało prostotą, tak błoga cisza panowała w tym zakątku, że Juraś uczuł się jakby w nowéj, nieznanéj sobie atmosferze.
Przez dni kilka przebolanych wprzódy, poznał tylko zimne salony zarubinieckie, nie był jeszcze ani razu w téj ustroni całkiem od nich odmiennéj. Na pierwszy rzut oka poczuł, że w progu mieszkania hrabiny kończy się pałac i hrabstwo, zaczyna szlachecki byt niewiasty, wielkiéj poświęceniem i sercem, a przywiązanéj do innego wcale obyczaju.
Lola śliczną swą twarzyczką jak słoneczko wiosenne świeciła temu przybytkowi jasnemu i uspokojonemu jak rezygnacya chrześcianki. Odwróciła się gdy wchodził, zarumieniła mocno, i po przywitaniu z matką, gdy jak brat i siostra podali sobie ręce, dłonie ich nie wiem czemu zadrżały, lica zapłonęły obojgu, nie śmieli sobie spojrzeć w oczy. Juraś usiadł cały przejęty w duszy jakby pobożném jakiemś uczuciem.
— Chcesz wyjeżdżać, słyszałam — odezwała się powoli hrabina: dokąd? dla czego tak śpieszysz?
— Sam nie wiem dokąd jadę i po co, rzekł Juraś; ale gdzieś przecię schronić się potrzeba ze smutkiem i z życiem...
— Masz słuszość: prawdziwa boleść kryje się i ucieka od oczu ludzkich. Pojmuję twoją. Tak się znaleźć po długich latach na chwilę, i tak się rozstać!
— A! nie przypominaj mi pani wielkiego grzechu mojego życia! westchnął chłopak spuszczając oczy.
— Bóg i ojciec ci przebaczył! Biedny stary! zapłakała hrabina — gdyby się był choć pocieszył tobą, choć spoczął...
— Nie mówmy, nie mówmy o tém — przerwał Juraś.