Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

298
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

wreszcie sam doktor: ja jestem Eskulap z professyi, głodny na chorych, natrętny; mogę nie wychodząc z mojego charakteru i z charakteru stanu mego, wpaść obcesem na hrabiego, aby zobaczyć co mu jest. Złóżcie to na mnie: pogniewa się, to go rozśmieszę. Przytém zdaje mi się, że i my znać się musimy, bośmy do jednych szkół chodzili; a choć to stare dzieje, ale Otto, on, ja, na jednéj ławie siedzieliśmy i nazywali mnie, pamiętam, z powodu pięknéj mojéj twarzy dziadkiem z piernika. Nie bójcie się państwo: byle mnie kto tam wprowadził, resztę biorę na moje barki.
Posłano po Żółtowskiego, który wszedł zaraz do pokoju hrabiny, gdzie się narady odbywały.
— Mój Żółtosiu, jak to tam doktora wprowadzić?
— A! nie wiem... innego tam doktora potrzeba.
— Jaki z ciebie, mój Żółtowski, stary tchórz! Ot ja ci powiem jak to zrobić... Idź mu powiedz: przyjechał doktor Szemere, nudziarz okrutny, który praktykuje gorączkowo w swojéj sztuce; dowiedział się o chorym, i bez pozwolenia prze się tu gwałtem: gotów drzwi wyłamać... Dodaj, że to może przez chciwość, czy co tam chcesz, ogadać możesz; pozwalam... resztę ja biorę na siebie.
Żółtowski wyszedł zakłopotany, i po chwili powrócił.
— A co?
— Kiwa głową i niecierpliwi się.
— Nic nie mówi?
— Nic.
— A no! qui tacet...
I zabrał się żywo, całując rękę hrabiny, pośpieszając z Żółtowskim.