Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/292

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

286
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Prawda, że to twarz piękna i szlachetna? odezwała się Lola: że taka twarz musi...?
— Lolciu, pleciesz znowu! przerwała matka.
— Nie można tego stryjciowi powiedzieć?
— Mów, owszem...
— Mnie się on bardzo podobał! rzekło dziewczę naiwnie.
Herman spojrzał na nią dziwnie i westchnął.
— Żal mi go było! Czy nie wiedzą w Robowie, co mu się stało?
— Nie wiem, odparł stryj sucho.
— To szkoda! Żółtowski pewnie wie; muszę się dowiedzieć: tylko że on nigdy nic nie mówi... Jaka to szkoda! jak się uprze...
Szczęściem tę rozmowę, która zaczynała grozić zbytniemi zwierzeniami, przerwano nagle, dając znać, że czas do stołu.


Jeśli kto, to poczciwy stary Paweł Siermięzki był od niejakiego czasu mocno niespokojny i strapiony, z powodu zmiany w sposobie życia pana, którego przygody podzielać musiał.
Wszystkim w Horycy dobrze z tém było, że się pan z domu oddalał. Lacyna pędził różowe wieczory u nóg panny Petronelli; klucznica Seredowiczowa do godziny dziesiątéj spoczywała pod pierzyną, kawę sobie do łóżka rozkazując przynosić; ekonom po całych dniach grał na skrzypcach; Radwanowicz chodził do księdza proboszcza i wstępował po drodze do przy-