Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

179
JASEŁKA.

z nieodstępną koronką i książeczką — dał się staremu Marzyckiemu urobić jak tamten chciał.
Marzycki prowadził go wszędzie za sobą jak cień po gospodarstwie, na wszystko zostawiał przepisy, na wszelki możliwy przypadek radę, wszystkie mu swe przelał teorye, doświadczenie całe, i zrobił z niego odbicie siebie samego. Zacharyaszek pozbył się własnych myśli, tak mu stary nieużyteczność ich dowieść potrafił, a zarazem nabił mu głowę wielkiém posłannictwem, jakie spełnia.
— Widzisz kochany braciszku, mówił do niego: Ottonek to marzyciel i człek z innego świata; chlebaby kawałka nie miał, gdyby się sam rządził. Jemu potrzeba takiego, coby jak ja po cichu nań pracował i gotowe mu podawał. To twoja rzecz być musi: ja ci wszystko zostawię, tylko mnie słuchaj.
I Zacharyaszek jak posłuszna papuga wyuczył się co mistrz przykazał; a tak dobrze i wiernie spełniał przepisy, że już za życia, pod koniec puściwszy go na próbę, stary Marzycki mógł się przekonać z pociechą, że go nie zawiedzie zastępca. Gospodarstwo, interesa, kłopoty przejął pan Zacharyasz, którego w domu nie widać było nigdzie, ale który wszystkiém władał po cichu.
Przy wielkiéj pracowitości był to człek znowu tak bezinteresowny, tak małych potrzeb dla siebie, że nic prawie nie kosztował. Nie brał pensyi, nie zbierał sobie nic, wszystko nazywał swojém; ale gdy mu przyszło guziki u staréj kapoty odnowić, szedł po dwa złote do Marzyckiego, i tłómaczył się z tego wydatku jak z największéj rozpusty. Przejęty tém, że wszystko potrzeba było dla Ottonka poświęcić, obojętny na wygody dla siebie, na przyszłość swoją, prosty ten