Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Jasełka Cz.1.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

11
JASEŁKA.

zapędzić roboty. Nie był to już młody człowiek, lat mógł mieć do pięćdziesięciu; trzymał się na bok z powodu krótszéj nogi, ale wąs miał wyszwarcowany i nastrzępiony do góry, czub zaczesany paradnie i kolczyk w uchu, co, przy mocno zadartym nosie i wysoko zawiązanéj chustce, dosyć pocieszną czyniło facyatę.
Fizyognomia rezydenta mówiła dowodnie o małéj słabostce do wódki lub nalewki; inaczéj bowiem rozlanéj po niéj barwy rubinowéj trudno sobie było wytłómaczyć. Oczy jednak czyste, wejrzenie śmiałe, mowa przytomna, zbijały to przypuszczenie. I nikt pono jeszcze regentowicza Lacyny pijanym nie widział, a w towarzystwie, mimo usilnych nalegań, nigdy wódki ani żadnego nie powąchał trunku. Chłopiec jednak, który mu posługiwał, niecnota jakiś, może z gniewu czy przez płochość, ogadał go na folwarku, że butelczynę miał zawsze w łóżku, i dopiero zgasiwszy świecę, do poduszki się zakrapiał. Potwierdzało nieco tę plotkę, że pana Lacyny w nocy w żaden sposób dobudzić się nigdy nie było można, tak miał sen niesłychanie twardy; i to także, że butelki śmierdzące kotłówką znajdowano u jego wezgłowia. Ale on dowodził, że od bolu zębów płókał tylko usta wódką z imbierem, a składał się tém, że go oko ludzkie nigdy pijanym nie widziało.
Zresztą jak tam było w istocie, Bóg jeden raczy wiedzieć; dosyć, że regentowicz był okrutnie czerwony.
— Gdzieżeś aspan był dzisiaj? zapytał hrabia, rzucając nań bystre spojrzenie.
— Wszędzie, jaśnie panie: od kołka do kołka.
— Ale ja cię nie o to pytam, czyś liczył kołki w płocie, bo mnie licho potém.
— Na oborze, jaśnie panie, u owiec, w stodole,